Sobota wieczór: córka dostaje wysokiej gorączki, kaszle ciężko, z głębokości. Mój głos zaprzepaszcza się w chrypie, aż w końcu zanika.
Niedziela upływa bezmszowo, w zawiesistej atmosferze, w zapachu leczniczych maści i kropel. Córka kaszle niemiłosiernie, bez opamiętania, więc morale rodziny podupada. Po południu pełni obaw jedziemy do lekarza. No i zapalenie oskrzeli przyłapane na gorącym uczynku zstępowania do płuc. Potem wieczór kuracjuszy i noc, którą odkaszleć.
To jedna z tych sytuacji, które określa się mianem „samo życie”.
Samo życie − bez retuszy, bez środków spulchniających, polepszaczy smaku. Bez ekstrawagancji ani deklaracji światopoglądowych.
Samo życie − płynące bez względu na słuszność decyzji; słabnące lub wzbierające. Krzątanina wokół podstawowych potrzeb: zdrowie, pożywienie, sen…
Samo życie − niemieszczące się w kategoriach wyższego rzędu, będące poza wymiarem estetycznym, poza wyborami etycznymi.
Samo życie.
Sola vita.