Byłem Bogiem

19/05/2020

Tak, byłem nim, mogłem wszystko

skoro zbliżał się drugi krzyżyk

i raz na zawsze skończyło dzieciństwo.

Wszechmoc była bardzo indywidualna

skrojona w sam raz na mnie

wiele miałem przykładów na życie bezprzykładne.

Młodość przyprawiła mi skrzydła

nie próbowałem ich z wysoka

kto łamał sobie nad tym głowę

że młodość jest na pokaz

do tego bez większych widoków na własne życie dalej.

Nie kułem żelaza póki gorące

domyślając się

że nie ja jestem swego losu kowalem

za jedyny pewnik przyjmując, że nie wiem, kim będę

snując domysły bezwiedne

skąd przychodzę i kim jestem

z instynktowną wiarą

że przyszłość to przestrzeń.

Wybraniec losu − dobrze trafiłem

wpadłszy wprost w to pokolenie

oprawiony w blok

wkomponowany w przyuliczną zieleń

Ile razy przechodziłem obok siebie cieniem

tyle przeklinałem dolę

dziękczynieniem

iż nie jest źle, bo może być znacznie gorzej

Bądź pochwalony za to, wiekuisty Boże!

Zawieszony jak w próżni

między chrztem a pogrzebem

Pierwszego − nie pamiętam

Drugie − abstrakcyjne „nie wiem”.

Żyło się szczęśliwie i − powiedzmy − dostatnio

W rodzinie, wśród bliskich, znając swoją wartość

Byłem tym, który nie musi wierzyć w samego siebie.

Nie wierzyłem i dlatego nowe stulecie

zacząłem od niechcenia

Jakbym wiedział, że ziemia obiecana

jest dla straconego pokolenia.

Krążąc jak krew w żyłach

tymi samymi drogami

co dzień

I wśród przechodniów nie czując się jak przechodzień

wsłuchany w krążenie

ludzi, których miałem na dystans

witryny twarzy oglądane z bliska

gdy odrętwiała wolność ogarniała naszą krainę

obnażone reklamy, slogany, poema naiwne

byłem pewny, że ostatecznie się nie potknę

o miałką rzeczywistość i realia wątłe

że historia banalna i miraże tłumów

nie będą moim udziałem.

Co z tego, że widziałem

sekwencje nieszczęść

konsekwencje, nędzę

ulicznego establishmentu

poczciwców, mętów

mieszkając w sąsiedztwie

prowincji społecznej?

Samo życie, nie trzeba mówić więcej

W dobie dyskotek, cwaniaków

i czarnego rynku

gdy średnia krajowa wychodziła z użytku

w tłumach znikało społeczeństwo

i społeczność ustępowała widzom

Stałem z boku

z inną perspektywą

na wysokości oczu

na tamto spoglądając z ukosa

krzywo i złowrogo

mylnie tylko sądząc o sobie, że sam jestem sobą.

A byłem Bogiem

tkwiłem nim w sobie

miałem go we krwi

ja dusza człowiek!

Tak, byłem Bogiem

wprost uwierzyć nie mogę

Otwarte możliwości

I zamknięty krwiobieg.