III Niedziela adwentu. Umieć przyjąć drobne radości

10/12/2015

Zdumiewa mnie, jak wielka potrafi być radość z rzeczy drobnych. Ot, właśnie mam świeżo zrobione regały na książki („Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną”). I wprost nie posiadam się z radości („A oto: wszystko to marność i pogoń za wiatrem”). Stojąc przed nimi i podziwiając je („Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł”), aż trudno mi uwierzyć, że któregoś dnia moje poczucie niezwykłości pokryje patyna przyzwyczajenia („W ów dzień, mówi Pan Zastępów, kołek wbity na miejscu pewnym nie wytrzyma, lecz złamie się i spadnie, a cały ciężar, który na nim wisiał, roztrzaska się”). Tak czy owak, książki − potrzebne, upragnione, wyczekane − półtora roku spędziły w pudłach („Czemu wydajecie pieniądze na to, co nie jest chlebem?”), dlatego ich widok, gdy poukładane spoczną na półkach, długo będzie sycił moje oko („Nie chwal się dniem jutrzejszym, bo nie wiesz, co dzień ci przyniesie”).