Intencja

16/02/2022

Nie wiem, nie orientuję się, ale myśl mam zorientowaną. Moja mapa wewnętrzna. Syria leży na skrzyżowaniu kilku skojarzeń. Okala ją moja niewiedza. Wiele niewiedzy wokół.

Słońce ziemi świętej, pejzaż, niewidoczny zza horyzontu, pejzaż, który mam daleko przed oknami. Aleppo, droga do Damaszku. Nie ma świętego Pawła, jest Nowy Testament. Kto z nas wyjdzie do niewiernych i niewierzących? Czy ludy upadną na twarz, słysząc Dobrą Nowinę?

Nie ma Michała Archanioła, który by przekłuł gardło i podeptał władcę tego świata. Mocny jest Pan, sprawiedliwy, lituje się nad grzesznikiem. O co tu się modlić? O pokój? Żeby się skończył skandal grzechu i cierpienia?

Żeby Bóg odmienił serca rządzących, igrał ich myślami, jak czynił niegdyś z faraonem. Niech muzułmanie, Izraelczycy, Amerykanie i Rosjanie nie zbliżą się do siebie przez całą noc i przez wszystkie lata. Niech wojna zgaśnie, zanim wybuchnie. Pan jest Panem decyzji, poddana mu przypadkowość i głuche rachunki prawdopodobieństwa.

O co się modlić. O pokój za kilkadziesiąt lat, pokój dla wnuków, które może będą i może przeżyją. Modlić się o zażegnanie konfliktu, o odpływ broni i złych zamiarów. Wierzyć, że może się stać to, co nie nastanie. Wiem przecież, że nie nastanie.

Anioł nikomu ręki nie wstrzyma, gniew Pański nie spłynie. Zamysły władców-głupców, których imion już prawie nie pamiętam, pozostaną głupie. Wielkie mocarstwa będą się zbroić, obrastać w wielkomocarstwowość. Będą ginąć niewinni ludzie. Chociaż wszyscy jesteśmy winni.

Więc modlić się tylko o koniec. O sąd i ostateczność. Modlić się o Paruzję, której ciągle brakuje. Może jeszcze kilkadziesiąt lat było do przeżycia, może dzieci, praca, radość, ale trzeba się modlić o koniec. Dla nas i całego świata. Niech przyjdzie śmierć, by śmierci więcej nie było. Niech zabrzmi trąba. Dźwięk miłosierdzia dla ludzi. Któż jak Bóg.

(napisane w 2013 roku, wówczas w obliczu wojny w Syrii)