Sny

25/11/2021

Nie wiem, co o tym wszystkim sądzić, może sen coś wyjaśni, ale nie chce się przyśnić. Śpię dosyć twardo i w ciemności. Czytałem wiadomości, słuchałem analiz, poza tym obserwuję kontem oka niebo, wzmożony ruch słońca. Grawitacja słabnie, czas wyraźnie przyspieszył. Tylko zwierzęta potrafią zachować spokój, albo to tylko pozory. Domagają się paszy rytmicznie i zwyczajnie. W oczach mają przyrodę, patrzą matką naturą, której dziwne prawa są ni to sielanką, ni to krwawą balladą. Spoglądają ahistorycznie i niefabularnie na moją nerwową krzątaninę.

Gdziekolwiek spojrzeć, wszędzie pełno takich jak ja. Od metropolii po peryferia huczy jak w ulu. Nieprzeliczone głosy opowiadają baśnie braci Grimm. Wszystkie na raz. Snują i obnażają intrygi. Niestrudzenie, chociaż kto nie jest zmęczony? I kto by nie uciekł, nie wyjechał w dziewiczą podróż? W krainy kolonialne albo te jeszcze nieodkryte? Rzeczywistość nie zgasi niczyjego entuzjazmu. Racjonalny odpoczynek od własnych poczynań i przekonań jest instynktowny. Myśl ludzka to jednak bezludna wyspa, nie tknięta ludzką stopą. Więc nawet księżyc jest nam bliższy niż własna głowa.

Znaki na niebie wchodzą sobie w drogę, gmatwają się i nakładają. W powietrzu wisi niepokój. Kołysze się na wietrze, huśta. Historia wzbiera, wzbiera. Jak tytuły nieczytanych książek albo śmietnisko, które leży Ziemi na wątrobie. Niewątpliwie skończy się marskością, czyli lądowaniem człowieka na Marsie, na którym zacznie się nowa, kosmiczna odyseja ludzkości. To głupie jak bankomat. Ale przychodzi i pocieszenie: galaktyka Wir jest około dwadzieścia trzy miliony lat świetlnych od nas. Czy to nie wystarczy? To jedno zdanie powinno być powtarzane przez wszystkie lata edukacji szkolnej. Na fizyce i lekcjach wychowawczych. Galaktyka Wir jest około dwadzieścia trzy miliony lat świetlnych od nas. Nie wiem, czy to jasne. Trzeba złapać perspektywę. Jeszcze raz: Galaktyka Wir jest około dwadzieścia trzy miliony lat świetlnych od nas. I kto tu jest naiwny? Warto otworzyć okno i oddychać. Warto pobiec i się zmęczyć. To mały krok dla człowieka, ale wielki dla ludzkości. Iść spać. Bezrefleksyjnie i na oślep, by zapaść w najprawdziwszy sen. Bez jedności czasu i przestrzeni. Bez jednoczesności ani czegoś wręcz przeciwnego.

Mózg nie jest inteligentnym urządzeniem i nie służy do gromadzenia informacji. Dlatego sztuczną inteligencję zrobiono na podobieństwo fabryki odkurzaczy, na podobieństwo faktów, z których można zrobić samolot origami i puścić go, niech leci i spadnie. Galaktyka Wir jest około dwadzieścia trzy miliony lat świetlnych od nas. To nie informacja. To wzór na życie. Zaklęcie otwierające. Komentarz do Księgi Rodzaju.

Życzę ci, ludzkości, skaleczenia w palec wrzecionem i zaśnięcia. Obyś zgubiła wątek, linearność i zamieszkała na Gondwanie. Z tej odległości to bardzo bezpieczny ląd, nielogicznie przytulny. Zupełnie jak sen, w którym nawet śmierć jest przyśniona. Ale widziałem ją tam, wielorako, do szpiku czułem jej krańcowość, aż do nagłego przebudzenia, z którego wyciągam daleko, daleko idące wnioski.

Na giełdzie wydarzeń rosną słupki, nie znam się na ich rozumieniu. Jak mam je interpretować, jeśli rozgrywają się w tak licznych głowach, rozbijają na piksele czynników? Boże, daj się ubłagać. Daj się wyspać. Pozwól na odwiązanie i wyspanie. Wyspa nie tknięta ludzką stopą. To nasz mit założycielski. Czy jest jeszcze coś poza nami? I czy naprawdę uwierzyłem, że lata świetlne da się zamknąć w słowach albo w liczbach? Elektrownie emitują kolejne odcinki swojego serialu o zmianach klimatu. Jego ocieplenie wywołuje zimny dreszcz, a nawet mrozi krew w żyłach. Rządy i koncerny robią pokazy swojej władzy, ale oprócz osobowości prawnej nie mają żadnej osobowości. Są okrutne i puste jak opowieści o ataku kosmitów. Niebezpieczne, ale nie bój się córeczko, nie bój się synku. To moja bajka na dobranoc, kołysanka, po której sam z wami zasypiam. Śpię snem nieprorockim, bez ludzi i wydarzeń, bez treści. W końcu śnię, że się boję. Ale w istocie nie mamy czego się bać. Bo nawet jeśli wszystko źle się kończy, w konsekwencji odetchniemy z ulgą. Zobaczycie, gdy wyjdzie na jaw sen o złotych środkach i żelaznej logice dziejów, o jedwabnych szlakach i cyklicznych rewolucjach, gdy pryśnie ta oniryczna atmosfera i opadnie wulkaniczny pył, może znów nie poznamy, że jesteśmy nadzy.