Wyzwolenie

11/11/2015

Czemu właściwie wyszliśmy z zaborów? Mieliśmy naszą ziemię obiecaną. Polszczyznę na najwyższym poziomie rozwoju. Niezłomną tożsamość narodową. Duszę polską w najczystszej postaci tęsknoty, nie wiadomo za czem. Nie, nie, wiadomo ‒ za Ojczyzną. Tą niepodległą. Ale naszą niepodległą Ojczyzną jest ta tęsknota w sercu, z którą podejmowaliśmy walkę.

Zaborca tak doskonale potrafił nas zorganizować. Dzieci uczyć przewrotnie miłości do polszczyzny swoją germanizacją czy rusyfikacją. Nasza tęsknota nie była romantyczna, platoniczna, sentymentalna. Miała swoje katorżnicze konsekwencje, swój mogilny żywot.

Zaborca tak znakomicie sobie z nami nie poradził. Ani rabacją, ani swojskimi ułanami, oddanymi sercem cesarzowi. Ani okupacją, ani Katyniem. Nawet Stalin nas nie wyplenił, a potem komunizm. Byliśmy jeszcze bardziej tymi, którymi byliśmy. Silni wobec silnego wroga. A wcześniej ‒ co nas zabiło, to nas umocniło. Naród z rodu Jafeta. Z hardych, szlachetnych plemion. Powstaliśmy dzięki powstaniu.

Chciano nas wybić, lecz wybiliśmy się na niepodległość. Nie wolność‒równość‒braterstwo. Na zasłużoną, sprawiedliwą niepodległość.

Ale dlaczego najwybitniejsi zdrajcy wychodzili z nas samych? Kłamali w rodzimym języku i sprzeniewierzali się krajowi w ojczystej mowie.

Trzeba nam było zostać pod zaborami. W widmowej Polsce. Realniejszej niż mapy polityczne. Nie doszłoby do tylu hańb domowych. Nie byłoby granatowej policji, TW rodaków ani ZOMO. Magdalenka pozostałaby dziewiczo nieznana historii. Nie konstruowano by okrągłego stołu, który wcale nie był okrągły, tylko eliptyczny. I krążyło wokół niego wiele interesów.

Może w końcu dojrzałby nasz bratni naród, nasz wielki brat ze Wschodu. I zaopiekował się nami zamiast nas wykorzystywać. Jak to w rodzeństwie. Ale nie skończyliśmy naszego dzieciństwa. Czy któreś z naszych pokoleń je skończyło?

Zatem śpiewajmy patriotyczne pieśni sprzed wyzwolenia i ośmieszajmy władzę, którą nam narzucono. Wskrzeszajmy dawne nadzieje. Nadal możemy być sobą. Nie dla nas jarzmo, którego już nie mamy. Prowadźmy tajne nauczanie i uczmy o królach i o Bogu. Po polsku, czystą polszczyzną, której dziś tak bardzo brakuje.

Nie ma już Napoleona ani cesarza, nie ma tamtego caratu cara. Ale jesteśmy my. Już inni, bogatsi o wiele cmentarzy. Lecz ciągle młodzi jak rekruci.

Znów Polska nie rządem stać może, ale swobodami wroga. Stańmy się silni tak jak dawniej. I zwyciężmy silniejszych od nas. Kordialni do ostatniej kropli krwi. Wylewni w boju. Zaszarzeje nam znowu prawdziwe przedwiośnie. Po śnieżnej zimie, która zasypie nas po komin. Przyciśnie nas przednówek, ale w końcu nadejdzie wiosna. Lada miesiąc, lada dzień, jak co roku. Wolność będzie zdobyta już prawie, już prawie. Bracia, będziem Polakami! Ojczyznę wolną wyzwól w nas, Panie!